Jan Żółtek: Zwyczaje związane z wiosną obchodzone w Polsce a zwłaszcza na Podhalu
Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia w dniu 2016-05-15
Okres po Wielkiej Nocy, aż do Zesłania Ducha Świętego jest nazwany okresem Pięćdziesiątnicy i przypada na czas wiosny, to jest miesiąc maj i czerwiec. Ten okres liturgiczny, wraz z przypadającymi świętami, wpisuje się niezwykle pięknie w tę porę roku jak i w panoramę Polski i z nią harmonizuje. Wiele jest świąt i wydarzeń w tym czasie, ale ja chciałbym się skupić tylko na trzech, to jest: Uroczystości związane z Pierwszą Komunią Świętą, Nabożeństwa Majowe – Majówki, oraz Uroczystość Zesłania Ducha Świętego popularnie nazywane Zielonymi Świątkami.
Świadomie pomijam , albo tylko nieznacznie napomykam o Pierwszym Maja zawłaszczonym przez komunistów i o Trzecim Maja o którym była mowa w poprzednim numerze. Nie będzie to ani szczegółowe ani teologiczne omówienie tych świąt, a jedynie ogólna ich charakterystyka od strony zwyczajowej, z moich osobistych doświadczeń i wspomnień.
Myślę, że nam starszym odświeżą się owe wspomnienia i przeniosą nas myślami do lat młodości na ukochane Podhale. Dzieciom naszym już tu urodzonym , tamtych zwyczajów nie znających, ukaże i uzmysłowi z jak pięknego kraju ich rodzice pochodzą w otoczeniu jakiej przyrody i w jakich zwyczajach oraz bogatej tradycji wzrastali. Pozwoli im też , mam taką nadzieję, żyć w Ameryce kraju zróżnicowanym kulturowo, narodowościowo i religijnie bez kompleksu niższości jako Podhalanom i Polakom.
Zwyczaje te są rzeczywiście bardzo stare i niezwykle bogate. Niektóre z nich sięgają głęboko w historię, aż do czasów pogańskich, jednocześnie przepojone są na wskroś duchem chrześcijańskim i taką mają wymowę. Myślę tu głównie o Zielonych Świątkach. Po świętach Wielkiej Nocy, na przełomie kwietnia i maja tego najpiękniejszego miesiąca w roku, gdy cała otaczająca nas przyroda flora i fauna eksploduje życiem, podhalańskie łąki zwłaszcza te zapamiętane z mojej młodości, jeszcze nie tknięte nawozami sztucznymi i nie meliorowane rozkwitały kwieciem kaczeńców, mleczy wcześniej krokusów u nas zwanych fiołkami tworzyły najpiękniejszy dywan świata po którym mógłby z godnością stąpać sam Stwórca.
Rozkwitłe krzewy bzu odurzały swoim zapachem wydaje się, że bardziej niż te amerykańskie. Intensywne majowe słońce i ciepły częsty deszczyk pobudzał do życia nie tylko przyrodę ale i nasze zmysły. Wkoło słychać było śpiew uganiających i wijących gniazda ptaków, rozmowy ludzi spieszących w pole, „wiokania” furmanów, sąsiedzkie pozdrowienia „Scynść Boze – Dej Panie Boze”, jak również „śpiyw juhasów i bek owiecek kie się redykały na sałas”. Z kuźni dochodził swoisty koncert na dwa młoty, bo klepano tam lemiesze do pługów, naprawiano narzędzia rolnicze. W czasach naszej młodości tak wyglądała podhalańska wieś i w takiej atmosferze myśmy wzrastali i wychowywali .
To właśnie w tym czasie odbywały się Pierwsze Komunie Święte, o których teraz chciałbym napisać. Tradycja Pierwszych Komunii Świętych z taką bogatą oprawą jest stosunkowo nowa, sięga początków dwudziestego wieku. Kto z nas nie pamięta przedkomunijnych przygotowań, wkuwania katechizmu na pamięć, aby być dopuszczonym do Pierwszej Komunii. W tamtych czasach zwracano ogromną uwagę na nauczanie katechizmowych prawd wiary katolickiej i na godne przeżycie samej komunii, natomiast mniej na samą oprawę. Sukienki i ubranka były o wiele skromniejsze, na miarę niezamożnych rodziców , a trzeba powiedzieć , że wtedy rodziny były wielodzietne i nie każdego było stać na bogate ubranka czy prezenty. Z opowiadań ludzi starszych z przed wojny wiem ,że do komunii dzieci przystępowały w ubrankach zgrzebnych a nawet boso. Nie było wystawnych przyjęć ani bogatych prezentów, najczęściej prezentów nie było żadnych. Na ogół organizowano dla dzieci wspólny posiłek po komunii, ponieważ w tamtych czasach obowiązywał wydłużony post eucharystyczny. Niejeden czy niejedna z nas musiała iść po południu paść krowy. Wspólne ,skromne czarnobiałe zdjęcie oprawione w ramki dumnie pokazujemy dzieciom i wnukom a nawet zabieramy ze sobą tu na emigrację. Być może, że owa zewnętrzna skromna oprawa pozwalała nam na pełniejsze przeżycie tych doniosłych chwil, zresztą każdy z nas ma własne doświadczenia z tym związane, tylko sięgnijmy pamięcią wstecz.
Naszym dzieciom i wnukom już tu urodzonym wychowanym w dostatku a nawet przesycie trudno jest zrozumieć to o czym piszę wspominając. Obecnie zewnętrzna oprawa tej uroczystości jest o wiele piękniejsza i bogatsza, ale obawiam się że kosztem przeżycia samej Komunii. Jest ona wydarzeniem całej parafii. Gorączka przygotowań udziela się nie tylko dzieciom, ale i ich rodzicom. Mężczyźni przywozili z lasu gałęzie jedliny z których kobiety wiły wieńce którymi przystrajały kościół. W domach była krzątanina, przygotowania do przyjęcia rodziny i zaproszonych gości, zaś goście i rodzina szykują prezenty coraz wymyślniejsze i bogatsze.
Ostatnio wchodzi moda przejęta z zachodu, że przyjęcia komunijne organizuje się w restauracjach. Mamy szyją specjalne sukienki i ubranka komunijne, nie żałując na ten cel pieniędzy. U nas na Podhalu wchodzi moda godna naśladowania, że dzieciom pierwszokomunijnym sprawia się stroje góralskie, mimo ,że wiąże się to ze znacznymi kosztami. Komunie przez to stają się bardzo barwne i widowiskowe, bo do kościoła udają się w strojach regionalnych całe rodziny powozami, samochodami, a kto bliżej to na nogach. Przed kościołem dzieci ustawiają się w procesji, rodziny tworzą zwarty szpaler wypatrując i pokazując sobie z dumą własne dziecko. Kamerzyści i fotografowie zwijają się jak w ukropie błyskając fleszami. Wreszcie wszyscy wraz z księżmi procesyjnie wchodzą do kościoła i zaczyna się najważniejszy moment Msza Święta w czasie której dzieci przyjmą Pana Jezusa do swych serc.
Wydaje się, że owo filmowanie i fotografowanie odwraca uwagę od momentu najistotniejszego, co jest niewątpliwie ujemnym skutkiem tej pięknej podniosłej i widowiskowej uroczystości. Po południu w domach i restauracjach odbywają się przyjęcia zaproszonych gości, wręczanie prezentów i okazja do rodzinnych spotkań. Jest godne pochwały to, że za sprawą księży te spotkania stały się bezalkoholowe.
Od tej chwili te dzieci będą głównymi uczestnikami nabożeństw majowych, odpustów parafialnych i oktawy Bożego Ciała. Dziewczynki sypią kwiatki z koszyczków wcześniej własnoręcznie uzbierane na pobliskich łąkach a chłopcy dzwonią dzwoneczkami w czasie procesji.
W ten sposób przechodzimy do następnego tematu nabożeństw majowych tak zwanych „Majówek”.
Miesiąc maj poświęcony jest Matce Najświętszej, jako ten najpiękniejszy w roku, gdy cała otaczająca nas przyroda nastraja do modlitwy, piękna i estetyki a człowiekowi dodaje ochoty do życia i do pracy. Obecnie nabożeństwa majowe odbywają się w kościołach na które przybywają liczni wierni, zwłaszcza dzieci i młodzież. W ten czas wpisuje się podwójne trzeciomajowe święto, po pierwsze jako pamiątka uchwalenia Konstytucji 3-go Maja oraz święto Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. W tamtym czasie komuniści chcieli nam zaszczepić przy okazji Święta Pracy obchodzonego I-go Maja rodzaj majówek-masówek o wydźwięku laicko-ateistycznym, co im się do końca nie udało.
Inny rodzaj majówek, to są organizowane przez mieszkańców miast indywidualne i zbiorowe wypady za miasto na łono przyrody w dni wolne od pracy, aby się oderwać od miejskiego hałasu, asfaltu i bruku, aby chłonąć uroki zieleni , pooddychać świeżym powietrzem, jednym słowem naładować akumulatory. Atrakcją są grupowe zabawy, festyny i koncerty.
Nam bardziej chodzi o majówki jakie zapamiętaliśmy z naszej młodości, te maryjne organizowane przy przydrożnych kapliczkach zwanych Bożymi Mękami. Były one usytuowane niegdyś na rozstajach dróg poza wsią. Dziś najczęściej już zostały wchłonięte przez rozbudowujące się miejscowości. W dawnych czasach kiedy kościołów było mało a drogi złe i ludzie nie mieli takich możliwości przemieszczania się jak dzisiaj, organizowano modlitwy przy wiejskich kapliczkach przy których śpiewano pieśni maryjne odmawiano Zielone Świątki w tradycji chrześcijańskiej to kościelne święto Zesłania Ducha Świętego. Przypada na siódmą niedzielę po Wielkanocy.
Były też i inne przyczyny zbierania się przy Bożych Mękach. Wierzono, że dusze nieszczęsnych samobójców których dawniej chowano poza wsią w miejscach niepoświęconych krążą na granicy wioski. Być może, że tu należy szukać początków odprawiania majówek przy kapliczkach.
Były one utrzymywane i przystrajane, potocznie mówiąc majone przez niektóre rody a nawet całe wioski, zwłaszcza w maju i na większe święta n. p. Zielonych Świątek i Bożego Ciała. Przy tak umajonej łąkowymi kwiatami, wieńcami z jedliny, dziś niestety tandetnymi sztucznymi kwiatami kapliczce zbierały się dzieci, młodzież szczególnie żeńska oraz starsze kobiety wreszcie kto tylko miał czas.
Odmawiano modlitwy i śpiewano pieśni do Najświętszej Maryi Panny. Niosły się hen daleko melodyjne zawodzenia, wezwania litanijne sławiące przymioty Matki Najświętszej „ Panno łaskawa… Przyczyno naszej radości…Królowo Korony Polskiej- módl się za nami i Pod Twoją obronę”. Jakże radośnie i daleko niosło się „ Ave, Ave, Ave Maryja” albo „Po Górach Dolinach”. Nawet obcy przechodzień czy furman zwalniał, ściszał głos, zdejmując kapelusz żegnał się pobożnie. I tak było przez cały maj niezależnie od pogody w każdej podhalańskiej wiosce.
A po zakończonych majówkach były psoty, śmiechy i wesołe powroty do domu. Dziś już te majówki zanikają całkowicie, a funkcje te przejęły kościoły i kaplice. Niejedna i niejeden z nas z sentymentem wspomina tamte chwile, zwłaszcza gdy skonfrontuje je z obecną rzeczywistością emigracyjną. Wreszcie nadchodzi czas Zesłania Ducha Świętego – Zielone Świątki, które kończą Pięćdziesiątnicę, jest to święto w swej wymowie teologicznej niezwykle ważne, bo oddaje cześć Duchowi Świętemu.
Ten okres ludowe przysłowie wyraża tak, że” Do Zielonyk Świątek wolno w kozdy piątek” oczywiście polewać dziewczęta, w ten sposób chłopaki przedłużali sobie śmigus dyngus. Święto to w tradycji ludowej obchodzone jest na różne sposoby w zależności od regionu, jest bogate w swej wymowie i sięga czasów pogańskich. Zielone Świątki kończą okres prac wiosennych w polu jak sama nazwa wskazuje „ czerwiec- przerwiec”.
W Polsce jest ono również świętem ruchu ludowego, jest czasem festynów i zabaw. Związane z tym świętem są takie choćby przysłowia, nie zawsze odpowiadające prawdzie, „ Do Świyntego Ducha nie zdyjmuj kozucha, a po Świyntym Duchu dalyj chodź w kozuchu”. Na Zielone Świątki ludzie przystrajali swoje domostwa, obejścia, kapliczki brzozą i tatarakiem a u nas na Podhalu modrzewiem po naszemu świerkiem, dlatego wszędzie pachniało świeżością.
Chłopcy w przeddzień święta jechali do lasu zbierali drewno i „chraść” układali w stosy w miejscach wcześniej upatrzonych, najczęściej na wzgórzach, uroczyskach w tradycyjnych miejscach spotkań. Pod wieczór dnia świątecznego ciągnęły tam rzesze dzieci, młodzieży a nawet starszych. W tym dniu panowała jakaś wyjątkowa swoboda i wolność, nawet rodzice najbardziej nieprzejednani nie zabraniali wyjścia z domu. Przy palących się ogniskach zaczynały się zabawy, psoty, uciechy, śpiew a nawet zawody- skakanie nad ogniem. Młodzi chłopcy z żagwiami gonili po polach wokoło zagonów, aby jak wierzono ze zboża odpędzić śniedź i kąkol. Ogniska te palono na znak zstąpienia Ducha Świętego w postaci ognistych języków, choć zwyczaj ten sięga czasów pogańskich tak zwanej „Kupały”. Widać tu wyraźnie jak chrześcijaństwo przyswoiło zwyczaj pogański nadając mu nową wymowę. Niektórzy chodzili od ogniska do ogniska i sprawdzali kto ma większy i gdzie jest ciekawsza zabawa. Sceneria była niemal bajeczna zwłaszcza u nas w górach, jak okiem sięgnąć, wszędzie widać było ognie. Mnie to przypominało jakoby cały kraj płonął, albo wici wojenne rozsyłano.
Dziś chociaż tradycja nadal jest podtrzymywana, to jednak straciła ona na atrakcyjności i nie ma dawnego uroku. Ognie przeniesiono ze wzgórz i uroczysk do wiosek, pali się gumy opony, plastiki, co powoduje smród i smog zanieczyszczając środowisko. Niegdyś zabawy i śpiew trwały niemal do białego rana i wtedy dopiero rozchodzono się do domów, aby w dniu następnym znowu tu powrócić. Starsi chłopcy zwani kawalerka nocą „moili” domy w swoisty dla siebie sposób aby co „sprzykorzyć”, zwłaszcza u panny, którą się miało na oku, albo od której dostało się kosza. Były przypadki, że niedoszłemu teściowi w celu okupu wyciągnięto na dach wóz , aby za ściągnięcie otrzymać napitek. Z opowiadania wiem, choć sam tego nie widziałem, że nawet konia wyciągnięto na stodołę, musiał to być nie lada wyczyn. Jednak te żarty i psoty zawsze były naturalne, pomysłowe i z wyczuciem. W czasach gdy na wsiach nie było jeszcze telewizora , społeczność kochała się w tego rodzaju psotach, doskonale wyczuwała co jest psotą a co wandalizmem i złośliwością.
W poszczególnych regionach Polski, zwyczaje były różne, ale miały kilka wspólnych cech: to że wywodziły się z kultury wiejskiej i były przepojone duchem chrześcijańskim i solidaryzmem ludowym. Jako Podhalanin świadomie ograniczam się do zwyczajów podhalańskich. Warto o nich pamiętać, ocalić je od zapomnienia i o ile to możliwe przenieść na grunt amerykański z pożytkiem dla następnych pokoleń.
Jan Żółtek
Jedna odpowiedź to “Jan Żółtek: Zwyczaje związane z wiosną obchodzone w Polsce a zwłaszcza na Podhalu”
Sorry, the comment form is closed at this time.
basia said
Widząc takie obrazki pozostaje wiara,że tu jeszcze POLSKA.Bo jak włączyć TelAwizja to śmiem wątpić……!