„Rewolucja kolorowej kapusty” czyli Litwa w nowej rzeczywistości po wprowadzeniu euro.
Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia w dniu 2016-05-30
Jak żyje się Litwinom w nowej, euro-rzeczywistości? W kraju, w którym od kilkunastu miesięcy oficjalną walutą jest euro? Odpowiedź na to pytanie jest łatwiejsza niż można przypuszczać. Wystarczy krótki spacer po wileńskich sklepach spożywczych i równie szybki przegląd… miejscowego Facebook-a.
Litwini kilka dni temu zorganizowali, początkowo właśnie na Facebook-u, akcję pod hasłem: „Nie kupujemy w litewskich sieciach handlowych” oraz „Nie odwiedzę galerii handlowej w ciągu trzech dni”. To efekt nieustających podwyżek cen artykułów spożywczych. Szczególnie droga jest, symboliczna już na Litwie, kolorowa kapusta (3,50 euro). W innych krajach UE np. w Niemczech jest ona nawet o połowę tańsza.
Akcja przynosi efekt w postaci zmniejszającej się liczby klientów w dużych sieciach, np. w popularnej „Maxima”. Zarabiają na tym polskie przygraniczne gminy. Litwini, korzystając z dobrodziejstw Schengen, licznie odwiedzają nasz kraj. Jak informują litewskie media, w Polsce, dzięki niższemu VAT-owi, ceny żywności są nawet o 30% niższe. Na Litwie VAT na produkty spożywcze wynosi 21%, w Polsce – 5-8%. Wiele wskazuje na to, że w tym roku, dzięki niskim cenom, Litwini zostawią w naszym kraju około 500 mln euro!
– W styczniu przechodziliśmy na europejską walutę przy przeliczeniu 1 euro – 3,45 lita. Teraz wartość cen w euro jest tama sama jak cen w litach do stycznia 2015” – mówi Romualda Poszewackaja z wileńskiej Rady Miasta. – Wartość towarów i usług wzrosła trzykrotnie, a zapłaty pozostały w miejscu” – obrazowo dodaje radna.
Równie wymowna jest cena ziemniaków, podobnie jak u nas produktu, bez którego Litwinom trudno się obejść. W grudniu kilogram ziemniaków kosztował 1,2 lita (0,35 euro). Teraz te same ziemniaki w litewskich „sieciówkach” kosztują 1 euro (3,45 lita)!
Wielu ma już dość euro. Petras Gražulis z frakcji „Porządek i Sprawiedliwość” domaga się zorganizowania referendum, w którym Litwini będą się mogli wypowiedzieć na temat powrotu do rodzimego lita.
ChS
Źródło http://www.lenta.ru
Komentarzy 9 do “„Rewolucja kolorowej kapusty” czyli Litwa w nowej rzeczywistości po wprowadzeniu euro.”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Sofija said
Widziały gały co brały… Litwa się puściła za namową alfonsów a teraz płacze. Ciemniaki w Polsce też chcą popróbować…
Krystyna R-M said
Tym też należy się zająć… http://newsweb.pl/2016/05/30/soros-przyznaje-ze-popiera-kod-a-na-walke-o-demokracje-przeznaczyl-150-mln-zl/
Mieczysław Sylwester Kazimierzak said
W trwającej WOJNIE O PIENIĄDZ po jednej stronie koalicja PETRODOLAROWA,a po drugiej ANTYDOLAROWA bazujaca na powiększających się zasobach chińskiego złota.EURO zabiega o powiększenie wpływów gospodarczych przez pryzmat gospodarki niemieckiej.
Jak w każdej wojnie trzeba mieć strategie,a jaka jest i jaka ma być POLSKA ?!
antykoszer said
„jaka jest i jaka ma być POLSKA ?!” – NARODOWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Adam -z ch.n.g. said
Ja, Ja – antykoszer !
Z browarkiem w lewej , a karkówą w prawej (wersja dla gojów ). ( 80 % )
Narodowa DLA NAS ( Judeopolonia 15 – 18 % )
5 – 2 % – reszta do kampu (KL) – BO WIADOMO , ŻE JAK NIE NARODOWIEC (nie z 🙂 🙂 🙂 ) , TO oszołom , albo jeszcze gorzej ( np. patriota )
niewolnik said
Fazę tą przeżyły wszystkie kraje, które przyjęły euro. Niestety brak tej wiedzy, albo brak spostrzegawczości nie uwolnił masowych protestów przciwko przyjęciu euro.
Wzrost cen wynika z haraczu, jaki naród musi zapłacić eurokratom, za stworzenie obozu koncentracyjnego pod nazwą UE.
Całe szczęście, że pomimo gigantycznych wysiłków PO-PSLowskich pachołków nie odważyli się na ten krok.
Andrzej Wiernicki said
Problem rzeczywisty, ale diagnoza jego przyczyn z reguly falszywa.
Nie Bruksela i Euro sa winne drastycznych podwyzek cen podstawowych artykulow konsumpcyjnych, lecz zachlannosc lokalnych, krajowych handlarzy, wietrzacych w zmianie waluty mozliwosc gigantycznego wzrostu dochodu.
Przezylismy to w Niemczech, zachlannosc ta wykazuja wszyscy handlarze, od najmniejszego kiosku do „powaznych” domow handlowych i kiedy lokalne rzady temu przez zamrozenie cen nie zapobiegaja.
W Europie Zachodniej podobno tylko rzad francuski to zrobil, ale nie wiem tego napewno, bo nie mam zadnych znajomych w tym kraju.
Inne rzady, w tym rzad RFN zweszyly widocznie mozliwosc doraznego poprawienia lokalnych budzetow przez zwiazane z wyzszymi cenami wyzsze dochody z VATu.
Jest to naturalnie czysta krotkowzrocznosc, ale wszystkie rzady swiatowe chetnie uprawiaja taka polityke.
Po wprowadzeniu Euro w RFN pierwszym „milym” zaskoczeniem byly ceny w supermarketach, gdzie np. cena zwyklej salaty podskoczyla z 70 fenygow na 1,40 Euro, czyli prawie czterokrotnie.
Powszechnym handlarskim trickiem bylo brutalne, czesto reczne skreslenie nazwy waluty „DM” i dopisanie „EURO”, co oznaczalo prawie dwukrotna podwyzke cen. Handlarstwo liczylo przy tym na to, ze szczegolnie ludzie starsi zupelnie tego tricku nie zauwaza.
Dalej o prawie 100 procent podskoczyly cany szkolnych podrecznikow, a w wydawnictwach tychze zatrudniono mase zebrakow do recznego skreslania „DM” i dopisywania „EURO”.
Innym zaskoczeniami byly nowe ceny kielbasek i frytek itp. w budach malych sprzedawcow, gdzie kielbaska kosztujaca przed Euro 2,00 DM „podskoczyla” na 2,00 Euro, czyli prawie dwukrotnie.
Bezczelnosc handlarzy nie miala granic, a kierowany doraznymi korzysciami rzad RFN nic przeciwko temu nie robil.
Tak chwalony kapitalistyczny mechanizm rynkowy doprowadzil z biegiem czasu tylko do nieznacznych obnizek cen artykulow podstawowego uzytku, nigdy jednak nie do powrotu do dawnych cen. Zadzialala tu niestety znana (takze u handlarzy) zasada, ze „jesc i ubrac sie trzeba”, a jezeli ceny sa wysokie, to trzeba zacisnac pasa gdzie indziej.
Troche inaczej wygladalo to w przemysle, gdzie rzad interweniowal, bo zwiazane z dzikimi podwyzkami cen ewentualne bankructwa firm podnioslyby bezrobocie i mialyby negatywny wplyw na socjalny spokoj, czego zaden rzad nie chce.
Ale i tu bezczczelnosc handlarska przekraczala wszelkie granice. Przyklad: Duzy hurtownik komponentow elektronicznych juz POLTORA ROKU PRZED WPROWADZENIEM EURO (!!!!) powiadomil nas uprzejmie iz „z powodu zwiazanego z przyszlym wprowadzeniem EURO wzrostu kosztow dystrybucji (???) jest zmuszony podniesc ceny towarow DZIESIECIOKROTNIE (!!!)”. Najwidoczniej „Geschäftsführer” tej firmy z pieknym, aczkolwiek zniemczonym polskim nazwiskiem „Ctzarnetzki” musial pochodzic z polsko-zydowskiej rodziny („Czarneckie” zydy zniemczaja sie z reguly na „Ctzarnetzki” lub podobnie) i mocno tu przedobrzyl.
Tu wystarczylo kilka telefonow do odpowiednich urzedow i przyszlo odwolanie podwyzek z „goracymi” przeprosinami.
Reasumujac: Ewentualne wprowadzenie EURO w Polsce nie musi wygladac dla konsumentow tak zle, jak w RFN czy na Litwie, jezeli Rzad Polski zapobiegnie handlarskiej samowoli. Ale do tego potrzeba calkowicie odzydzonego rzadu.
Guła said
Nasi specjaliści od blagi wycenili wartość euro na 1 zł i parę groszy. I kraczą i klangorzą i rejwach podnoszą że to ostateczna pora (co by dobić społeczeństwo drożyzną jaką świat nie widział)
Za to tańsze będą wyzłomowane militaria u zachodniego sąsiada. No, o te parę groszy za kilo.
Z miasta wracałem zlany własnym potem pod słońce, w samo południe (a lato jest gorące tego roku). W moim kierunku zbliżał się biały kaszkiet zasadzony na bakier, bom z profilu jego rejestrował, Hawajska koszula w krótki rękaw w dziwne wzory i białe dżinsy z dziurami znacznymi. Pomyślałem już ze koniec ze mną, że duchy widzę, bom osoby nie dostrzegał, dopóki to coś nie zbliżyło się całkiem do mnie i nie skonstatowałem iż w te wszystkie fatałaszki ubrany był murzyn o niebywale czarnej czerni która, na odległość, w prażącym słońcu zlewała się z otoczeniem. No oczywiście z cienki niezapalonym papierochem, też na bakier, dla picu. No i z laptopem albo komórką przy uchu. Albo z czymś takim.
Jł to pies
Andrzej Wiernicki said
@niewolnik
Nie ma problemu, po prostu trzeba ten „oboz koncentracyjny” oposcic. Ale przy okazji trzeba bedzie zabrac ze soba i dac w Kraju prace tym ponad dwom milionom Polakow pracujacych w innych krajach unijnych.
Po wyjsciu Polski z UE beda wobec nich nich mianowicie obowiazywac krajowe przepisy, wymagajace od pracodowcow zatrudniania w pierwszym rzedzie nawet mniej kwalifikowanych pracownikow z wlasnego kraju lub innych krajow unijnych. Potrzebne beda tez „pozwolenia na prace”, nie mowiac juz o pozwoleniach na pobyt dluzszy niz trzy miesiace (nawet przy zachowaniu z „laski” ruchu bezwizowege), a te nie beda wydawane zbyt chetnie.
Z krajow takich jak niechetna Polakom Holandia czy od niedawna Anglia beda polscy pracownicy po prostu wyrzucani.
Nawiasem mowiac, to samo spotka Polakow w Anglii, jezeli ta ostatnia zdecyduje sie wyjsc z Unii.
No, ale coz to za problem, prawda ? Polska pod przewodnictwem Partii (obecnie PISu) wszystkiemu podola !